Cud w młynie
Dawno, o bardzo dawno temu, kiedy Pan Jezus wraz ze świętym Piotrem w ubogich przebraniach wędrowali po świecie i badali serca ludzi, dotarli aż na Pomorze i wstąpili do młyna, który znajdował się nad bystrą w tym miejscu rzeczką Grabową w pobliżu Darłowa. Jak to wśród biednych wędrowców bywało zaczęli prosić bogatego młynarza o skromne chociażby wspomożenie. Ale młynarz był wprawdzie bogaty, ale jeszcze bardziej chytry i ze złością powiedział: zbierajcie się stąd, idźcie z Bogiem. Tylu was tu teraz chodzi, że i na jałmużnę nie starczyłoby. I ostro nakazywał im aby się zbierali. W tym czasie do młyna podjechał biedny chłopina z niedalekiej wsi, by zemleć ćwiartkę żyta. Zobaczył wędrowców, żal mu się ich zrobiło, więc zawołał chodźcie tu niebożęta, cos wam odsypię. I zaczął im odsypywać z worka trochę tego ziarna. Wsypał już prawie całą miarkę ale biedni wędrowcy nie przestali podtrzymywać swojej torby. Co jeszcze wam dosypać i sypnął raz jeszcze tak z miarkę, ale wędrowcy nadal worek podstawiają. Odsypał im więc chłop po raz trzeci, tak że już jemu samemu zupełnie nie wiele ziarna pozostało.
Obaj wędrowcy odeszli, gorąco dziękując swemu dobrodziejowi i zatrzymali się niedaleko. Młynarz pomyślał a to dureń chłop tyle tego dał wędrowcom. Przecież ja też coś wezmę za zmielenie, więc co dla niego pozostanie? Wziął ziarno od chłopa, wsypał ja na kamienie młyńskie i zaczął mielić. Miele, miele, wydaje mu się, że czas już minął , że powinien już być koniec, atu mąka sypie się i sypie bez końca. Cóż to za dziwy! Przecież ziarna wszystkiego było ćwierć korca najwyżej, a mąki namełło się ze dwadzieścia ćwierci, a i to jeszcze nie wszystko mąka nadal sypie się bez końca...
Biedny chłopina napożyczał wiele worków, załadował czubaty wóz i rozradowany, kłaniając się nisko wędrowcom, pojechał do domu. Wędrowcy odeszli od młyna i jakby rozpłynęli się wśród niedalekiego brzeźiniaka. A wieść o cudownym rozmnożeniu się mąki w młynie rozeszła się szeroko po całym Pomorzu.